(Tekst z rysunkami znajduje się w pliku PDF)
Było wczesne popołudnie 29 czerwca 2012 roku, dzień zakończenia roku szkolnego. Podczas gdy większość polskich uczniów przynosiła właśnie świadectwa do domu, grupka pięciu najbardziej pracowitych uczestników projektu pt. „Śladami Dedala – mierz wysoko, ale rozważnie” współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, przechodziła właśnie kontrolę bezpieczeństwa w porcie lotniczym Gdańsk im. Lecha Wałęsy. Godzinę później siedzieli już w wybranych miejscach (dzięki opcji „Priority boarding”) samolotu A320 linii WIZZAIR lecącego do Hamburga – Lubeki. Głównym celem wyjazdu była wizyta w fabryce firmy AIRBUS, zaś jego uczestnicy zostali wybrani w trzyetapowym konkursie wiedzy lotniczej, realizowanym w ramach projektu.
Trzydniowy wyjazd obfitował w atrakcje nie tylko lotnicze. Dogodne położenie hotelu „SUPERBUDE” sprawiało, że dojście do ścisłego centrum Hamburga zabierało niecałe 15 minut, o czym przekonaliśmy się już pierwszego dnia. Mieliśmy również specjalne bilety na wszelkie formy komunikacji miejskiej – w razie potrzeby. Miasto robi ogromne wrażenie – piękne i rozległe parki, historyczne budowle, ekskluzywne sklepy i wszechobecne kanały portowe sprawiały, ze czuliśmy się prawie tak dobrze, jak u siebie – w Gdańsku. Gdy wracaliśmy do hotelu, metropolia dopiero budziła się do życia – tego drugiego – nocnego. Na każdym roku knajpka, bar, restauracja, a wszędzie ludzie, śmiech i muzyka. Gdyby nie zmęczenie, zabawilibyśmy tam dłużej...
Drugi dzień rozpoczął się wczesnym śniadaniem, po którym, z wielce sympatycznym kierowcą Tomasem, udaliśmy się busem do fabryki Airbusa, położonej na zachodnim skraju miasta, po lewej stronie Łaby. Słowo fabryka nie bardzo tutaj pasuje, bo to w zasadzie osobne miasto – kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych, własne lotnisko z osobną służbą kontroli, własne restauracje, osobna komunikacja na terenie kompleksu a nawet własna stacja telewizyjna. Ze względu na politykę firmy Airbus nie mogliśmy wykonywać zdjęć podczas zwiedzania hangarów, a szkoda, bo słowa nie oddadzą tego, co mieliśmy okazję zobaczyć. Na kolejnej stronie pokazujemy oficjalne zdjęcia ze udostępnione przez firmę na jej portalu. Generalnie byliśmy świadkami narodzin nowego samolotu – od pierwszych nitów, bo polerowanie po malowaniu. Na poszczególnych stanowiskach w kolejnych hangarach konstrukcja nabierała kształtu – z dostarczanych od kooperantów modułów powstawał powoli samolot. Na dalszym etapie budowy instalowano poszczególne instalacje – hydrauliczną, klimatyzację oraz elektryczną – wszystko na naszych oczach. Same liczby robiły wrażenie – na przykład na standardową instalację elektryczną Airbusa A320 składa się ok. 300 kilometrów kabli, zaś na stanowiskach największego A380 widzieliśmy wiązki jego instalacji liczącej ok. 650 kilometrów! W kompleksie Airbusa zatrudnionych jest 12 000 wykwalifikowanych pracowników, dodatkowo pracuje tam ok. 4000 specjalistów z innych firm. Części do produkcji dostarcza ponad 1800 firm z całego świata kooperujących z Airbusem. Oprowadzał nas inżynier Tomas Zaremba, wywodzący się z Polski mechanik lotniczy z 35letnim doświadczeniem w charakterze mechanika i instruktora w firmie Lufthansa. Nie było pytań, na które nie otrzymalibyśmy odpowiedzi, a wątpliwości mieliśmy wiele. Uczniowie doskonale radzili sobie z komunikacją w języku angielskim, więc tłumacze elektroniczne, które przygotował Tomas okazały się niepotrzebne.
Jedna z ciekawszych rozmów dotyczyła programu edukacyjnego prowadzonego przez Airbusa – firma oferuje bezpłatne kursy i szkolenia dla młodzieży od 16 roku życia. Dla najlepszych oferowana jest oferta zatrudnienia w charakterze studenta-praktykanta, zaś dla tych, którzy wykażą się odpowiednimi predyspozycjami podczas tego etapu liczącego trzy lata – oferta podjęcia pracy. Corocznie 180 kandydatów przystępuje do tego programu, zaś firma wybiera 15 osób – konkurencja jest zatem spora. Jednym z podstawowych wymagań jest BIEGŁA znajomość języka angielskiego oraz dobra niemieckiego.
Spędziliśmy w kompleksie Airbusa kilka bardzo pracowitych godzin. Już sam nie wiem co nas zrobiło większe wrażenie - hangary produkcyjne tak wielkie, że we wnętrzu można by latać małym samolotem klasy ultralekkiej, może przekrój kolosalnego Airbusa A380 czy też średnica jego silnika, która odpowiada średnicy całej kabiny samolotu ATR, którym ostatnio lecieliśmy do Poznania... Przykłady można by mnożyć – jeden będzie bardziej niedorzeczny niż drugi. Ale tak naprawdę chyba najważniejsze dla nas było to, że mogliśmy uchwycić moment narodzin nowoczesnego samolotu pasażerskiego – gdy z „amelinium” (nie pomalujesz!), tytanowych nitów, setek kilometrów rurek, kabli i całej masy kompozytów powstaje już nie zwykła maszyna, ale maszyna z duszą – nie ważne jakiej klasy i wielkości – latające cudo – żywy dowód ludzkiego geniuszu. Genialnie zorganizowana była też praca kompleksu Airbusa – to też jakość sama w sobie. Nic dziwnego, że najczęściej powtarzanym słowem w naszej komunikacji było „amejzing” albo „osom, men!” ;). Zainteresowani wiedzą o co chodzi.
Po powrocie, pełni wrażeń ruszyliśmy na dalszy podbój miasta. Kolejny cud – największe w Europie muzeum miniatur. Czteropiętrowy budynek, w którym położono ponad 200 kilometrów torów miniaturowych kolejek elektrycznych oraz w pełni sprawne i funkcjonujące lotnisko – gdzie wszystko jest świecące, migające, ruchome, wydające dźwięki – po prostu amejzing ;). Muzeum zlokalizowane w starej dzielnicy portowej – Hafencity. Sama ta dzielnica z dziesiątkami kanałów, mostów, spichlerzy robi ogromne wrażenie. Późnym wieczorem czekała nas niespodzianka – zadzwonił nasz kierowca Tomas – zaoferował, będąc już po pracy, że obwiezie nas po mieście, pokazując najciekawsze miejsca, których z pewnością byśmy sami nie znaleźli. W ten sposób trafiliśmy na szerokie plaże nad Elbą, wzdłuż której mieściły się malownicze knajpki, wszędzie pełno ludzi, młodych, starszych, żywa muzyka i niezapomniany koncert nowojorskiego barda pod mostem. Tą relację muszą dopełnić zdjęcia, bo słowa wydają się być niewystarczające.
Trzeciego dnia czas do południa spędziliśmy w największym parku Hamburga „Planten Und Blomen” – gdzie mogliśmy się wyciszyć, odpocząć i przejechać się wyczynowo wózkiem sklepowym. Osom. ;)
Samolot miał opóźnienie ponad godzinę, w drodze sporo turbulencji, bo pogoda w naszej części Europy bardzo burzowa. Wróciliśmy zmęczeni, ale pełni pozytywnej energii, bo choć Słońce w Hamburgu takie samo jak u nas, horyzonty już całkiem inne. Choć mnie także cieszyło, że Słońce było cały czas z nami. Amejzing.
Zapraszam do galerii na stronie www.gimnazjalnysymulator.pl. (AK)