O krakowskim muzeum lotnictwa pisaliśmy już kilka miesięcy temu przy okazji Małopolskiego Pikniku Lotniczego. Wówczas nie wspomnieliśmy o będącej na ukończeniu inwestycji – marzeniu wielu krakowskich fanów lotnictwa – nowym pawilonie. Został on otwarty 18 września 2010 r. Inwestycja została sfinansowana w ramach Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Jej koszt to prawie 46 mln zł netto (w tym z 35 mln zł z UE). Budynek ma ponad 3 tys. m2.
W miejscu dzisiejszego muzeum do 1963 roku było lotnisko wojskowe. Było to jedno z najstarszych w Europie lotnisk, gdyż powstało już w 1912 roku. Powstałe w tym miejscu muzeum stale wzbogaca swoje zasoby o kolejne samoloty z całego świata. Można tu znaleźć najsłynniejsze samoloty bojowe od Sopwith Camela aż po MIGa 29. Muzeum dotychczas dysponowało wystawą plenerową oraz dwoma hangarami. Jeden z nich był świadkiem tegorocznego zlotu kontrolerów PL-VACC.
Nowy gmach wygląda jakby był starszy niż lotnisko – beton w brudnym kolorze nie wygląda zachęcająco (fot. 1). Cóż, wizja architekta... Na trzech kondygnacjach budynku znajdziemy w przyszłości wiele atrakcji. Aktualnie zwiedzać można tylko parter. Oto planowany wystrój:
- parter – kasy, fotele lotnicze, gabloty, eksponaty, samoloty zabytkowe, kino,
- I piętro – stanowiska multimedialne, kawiarnia, gabloty, biblioteka, statki powietrzne,
- II piętro – statki powietrzne (częściowo wiszące z sufitu).
Warto dodać, że muzeum dorobiło się wreszcie porządnej strony internetowej, którą można odwiedzić pod adresem www.muzeumlotnictwa.pl.
Już tydzień po otwarciu zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie wizji lokalnej w muzeum. Jako, że znamy je na wylot, skupiliśmy się tylko na nowym pawilonie (i niestety tylko parterze). Głównym celem było przyjrzenie się symulatorowi, który został postawiony w jednej z sal wystawienniczych. Symulator składa się z obudowy otwartej od tyłu, kompletnej tablicy przyrządów z nieznanego bliżej samolotu produkcji rosyjskiej, dwóch monitorów podłączonych do komputera, na którym chodzi goły FSX. Całość działa dość płynnie. Niestety tablica przyrządów nie działa, co jest smutną wiadomością dla fanów symulatorów. Natomiast w pełni funkcjonalne są elementy sterowania (oryginalne), trymer, dźwignie silnika i sterowania mieszanką oraz klapy. Natomiast rząd dorobionych przycisków pozwala sterować podwoziem i innymi elementami samolotu. Teoretycznie (zgodnie z deklaracją dyrektora muzeum) symulator resetuje się co 3 minuty, w praktyce tego nie robi. Latać można standardową Cessną 182.
Mając do dyspozycji symulator zdecydowaliśmy się na przetestowanie umiejętności młodych kandydatów na pilotów. Stery przejęliśmy w powietrzu od osoby, która wyskoczyła bez spadochronu. Udało się nam wypatrzyć lotnisko, dość szybko zniżyć i wykonać wizualne podejście na trawiasty pas in the middle of nowhere. (fot. 2) Kandydat pierwszy raz za sterami (dotychczas tylko joystick) doskonale poradził sobie z podejściem i bardzo miękko wylądował.
Dokonaliśmy szybkiej zmiany pilotów i już po chwili, bez pełnego zatrzymania znaleźliśmy się w powietrzu.
Kandydatka (na razie bez samodzielnego nalotu) doskonale poradziła sobie ze startem i wykonała krótki lot po okolicy (fot. 3). Podsumowując, symulator robi bardzo dobre wrażenie, choć oczywiście latającym as real as it gets to nie wystarczy. Nie oni jednak są grupą docelową, dla której to urządzenie zostało przygotowane.
Na sali znajdują się również inne urządzenia prezentujące działanie samolotu. Jednym z nich jest prezentacja zasady działania skrzydła (fot. 4), innym urządzenie pomagające zrozumieć działanie sterowania wektorem ciągu (fot. 5). Należy wyrazić nadzieję, że w przyszłości będzie tu więcej tego typu urządzeń. Być może będzie to także miejsce dla zlotów wirtualnych pilotów i kontrolerów. Oby tak się stało.
A teraz pytanie do dyskusji: z jakiego samolotu pochodzi tablica? Pomocą może być fot. 6, na której na kolejnej stronie. (SW)